Polska nie ugnie się pod rosyjskim lobby – Świnoujście buduje przyszłość

Polska nie ugnie się pod rosyjskim lobby – Świnoujście buduje przyszłość

Polska nie ugnie się pod rosyjskim lobby – Świnoujście buduje przyszłość

Polska stoi dziś przed jedną z najważniejszych inwestycji morskich w historii. Terminal kontenerowy w Świnoujściu to projekt, który wzmacnia naszą niezależność, buduje potęgę gospodarczą i pokazuje, że nie ulegniemy żadnym naciskom – ani rosyjskiego lobby, ani podszywających się pod ekologów działaczy, którzy w rzeczywistości grają na interes Moskwy i Berlina.

Od miesięcy obserwujemy próbę storpedowania tej inwestycji. Skargi do sądów, alarmistyczne hasła o „katastrofie ekologicznej”, a także wystąpienia niektórych polityków, którzy udają demokratów, a w rzeczywistości wpisują się w scenariusz pisany na Kremlu. Polska jednak nie zamierza iść na kompromis z obcymi interesami. Wojewódzki Sąd Administracyjny oddalił skargi, a decyzja środowiskowa jest ostateczna. To dowód, że prawo stoi po stronie rozwoju, a nie sabotażu.

Świnoujście ma szansę stać się portem, który obsłuży miliony kontenerów i będzie rywalizował z Hamburgiem czy Rotterdamem. Inwestycja jest prowadzona przez międzynarodowe konsorcjum DEME Concessions i QTerminals, co gwarantuje najwyższe standardy. Już dziś trwają prace nad drogą techniczną i przygotowaniem zaplecza lądowego. Wkrótce rozpoczną się kluczowe roboty hydrotechniczne, które zmienią port w hub światowego formatu.

Polska nie może pozwolić, by o jej rozwoju decydowały naciski z zagranicy. Terminal w Świnoujściu to symbol, że idziemy własną drogą. To inwestycja, która da setki miejsc pracy, przyciągnie kapitał i zwiększy bezpieczeństwo ekonomiczne kraju.

Nie ulegniemy rosyjskiemu lobby, nie cofniemy się przed naciskami, nie damy się zastraszyć fałszywym „obrońcom demokracji”. Polska wybiera rozwój, niezależność i siłę. Świnoujście jest tego najlepszym dowodem.

Korwin-Mikke ostrzega: rakiety nie były rosyjskie! Polska wciągana w niebezpieczną grę wojenną

Korwin-Mikke ostrzega: rakiety nie były rosyjskie! Polska wciągana w niebezpieczną grę wojenną

Janusz Korwin-Mikke po raz kolejny zabrał głos w sprawie bezpieczeństwa Polski i wydarzeń związanych z rakietami oraz dronami, które spadały na nasze terytorium. Jego zdaniem rzeczywistość różni się od narracji, którą od miesięcy powtarzają media i politycy.

Dotąd wszystkie rakiety i drony, które miały być rosyjskie, okazywały się ukraińskie – stwierdził polityk.

Według Korwin-Mikkego nie jest to seria przypadkowych pomyłek, lecz element gry politycznej, której celem może być wciągnięcie Polski i całego Sojuszu Północnoatlantyckiego w otwarty konflikt z Rosją.


Prowokacja czy pomyłka?

Każdy kolejny incydent związany z pociskami, które naruszają polską przestrzeń powietrzną, wzbudza ogromne emocje. Początkowo informacje kierowane do opinii publicznej wskazują najczęściej na Rosję jako sprawcę. Jednak późniejsze analizy niejednokrotnie pokazują coś innego – rakiety i drony były wystrzeliwane z terytorium Ukrainy.

Korwin-Mikke zwraca uwagę, że powtarzające się sprzeczne komunikaty mogą być celowym działaniem. – Ktoś bardzo chce wciągnąć nas do wojny, a od naszej rozwagi zależy, czy na to pozwolimy – zaznaczył.


Bezpieczeństwo Polski

Zdaniem Korwin-Mikkego obecna sytuacja wymaga od władz i obywateli szczególnej ostrożności. Polityk podkreśla, że Polska nie może pozwolić, by stać się celem manipulacji i prowokacji, które mogą doprowadzić do eskalacji konfliktu.

To ostrzeżenie ma szczególną wagę w czasie, gdy napięcia na wschodniej flance NATO są wyjątkowo wysokie. Każdy incydent z udziałem rakiet czy dronów budzi pytania o realne bezpieczeństwo kraju oraz o sposób reagowania władz.


Apel o rozwagę

Janusz Korwin-Mikke wprost apeluje do opinii publicznej i rządzących, aby unikać pochopnych decyzji i opierać się na faktach, a nie medialnych nagłówkach. – Od nas zależy, czy damy się sprowokować i wepchnąć w wojnę, która nie jest naszą wojną – podkreślił.


Podsumowanie

Wypowiedź Janusza Korwin-Mikkego wpisuje się w trwającą debatę publiczną dotyczącą bezpieczeństwa Polski oraz roli naszego kraju w konflikcie rosyjsko-ukraińskim. Choć jego słowa budzą kontrowersje, stawiają również ważne pytania: kto naprawdę korzysta na eskalacji napięć i czy Polska potrafi zachować rozsądek w obliczu wojny informacyjnej oraz politycznych prowokacji?

Taniec na trumnie: hipokryzja Kaczyńskiego i wieczny płomień politycznego cynizmu

Taniec na trumnie: hipokryzja Kaczyńskiego i wieczny płomień politycznego cynizmu

Taniec na trumnie: hipokryzja Kaczyńskiego i polityczny płomień Smoleńska

Smoleńsk – tragedia, która stała się narzędziem polityki

Katastrofa smoleńska z 10 kwietnia 2010 roku wstrząsnęła Polską i na trwałe zapisała się w historii. Zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, elita polityczna i wojskowa. Był to moment bólu i jedności narodowej. Jednak ta jedność nie trwała długo. Jarosław Kaczyński, brat zmarłego prezydenta, szybko dostrzegł w tragedii narzędzie, które można wykorzystać do własnych celów politycznych.

Od tamtej pory co miesiąc odbywały się tzw. miesięcznice smoleńskie. Z czasem przestały one być miejscem pamięci o ofiarach, a stały się starannie wyreżyserowanym spektaklem politycznym. Dziś wielu Polaków nie widzi w nich nic więcej niż taniec na trumnie, w którym hipokryzja lidera PiS osiągnęła poziom trudny do zniesienia.


Osiem lat władzy i zero odpowiedzi

Jarosław Kaczyński przez osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości miał pełnię władzy. Miał prokuraturę, służby, parlamentarną większość, kontrolę nad mediami publicznymi i gigantyczne pieniądze w budżecie państwa. Jeśli naprawdę chodziło o wyjaśnienie tragedii smoleńskiej, to był to idealny moment, by raz na zawsze zamknąć sprawę.

Ale sprawa nie została zamknięta. Nie dlatego, że nie było narzędzi, lecz dlatego, że niewyjaśniona tragedia była bardziej użyteczna niż prawda. Smoleńsk stał się politycznym paliwem – im dłużej trwało rozpalanie emocji, tym mocniej cementował się elektorat PiS.

Taniec na trumnie: hipokryzja Kaczyńskiego i wieczny płomień politycznego cynizmu
Taniec na trumnie: hipokryzja Kaczyńskiego i wieczny płomień politycznego cynizmu

To właśnie tu ujawnia się hipokryzja Jarosława Kaczyńskiego. Publicznie powtarzał, że „Polacy muszą poznać prawdę”, że „Smoleńsk to najważniejsza sprawa państwa”. W praktyce jednak przez osiem lat nie zrobił nic, by tę prawdę przedstawić. Dlaczego? Bo wyciszenie sprawy oznaczałoby koniec wygodnej politycznej narracji.


Płomień nienawiści zamiast płomienia pamięci

Każda miesięcznica była reżyserowana jak spektakl: przemówienia, apele, oskarżenia pod adresem politycznych przeciwników. To już nie była żałoba – to była scena polityczna, na której Jarosław Kaczyński tańczył cyniczny taniec, trzymając wieniec nie dla pamięci brata, lecz dla utrzymania władzy.

Znicze, wieńce i krzyże stawały się rekwizytami. A słowa wypowiadane ze schodów warszawskiej katedry miały jeden cel – rozpalić nienawiść do politycznych przeciwników. Smoleńsk nie był miejscem pojednania, lecz wiecznym pretekstem do ataku na opozycję.

Hipokryzja Kaczyńskiego polegała na tym, że sam występował jako „obrońca pamięci”, a jednocześnie tę pamięć wykorzystywał do najbrutalniejszej walki politycznej.


Smoleńsk jako trampolina do władzy

Nie sposób nie zauważyć, że Smoleńsk był trampoliną, dzięki której PiS odzyskało władzę w 2015 roku. Budowanie narracji o „zamachu”, „zdradzie” i „ukrywaniu prawdy” mobilizowało elektorat, rozbudzało emocje i tworzyło obraz PiS jako jedynej partii walczącej o sprawiedliwość.

Ale kiedy przyszło do realnych działań, nic się nie wydarzyło. Nie przedstawiono dowodów na zamach, nie zaprezentowano ostatecznych ustaleń komisji Macierewicza. Zamiast tego – przez lata karmiono społeczeństwo domysłami, półprawdami i insynuacjami.

To była gra, w której tragedia narodowa stała się politycznym teatrem. I to jest największy zarzut wobec Jarosława Kaczyńskiego – że nie potrafił oddzielić pamięci brata od własnych ambicji politycznych.


Polityczny cynizm zamiast prawdy

Hipokryzja Kaczyńskiego przejawia się także w tym, jak reagował na wszelkie próby rozmowy. Każdy, kto pytał o fakty, kto chciał zobaczyć dowody, kto nie zgadzał się z narracją PiS – był natychmiast stygmatyzowany jako „zdrajca”, „ruski agent” albo wręcz „wspólnik zamachu”.

Zamiast prawdy otrzymaliśmy nagonkę. Zamiast jedności narodowej – pogłębiający się podział. Zamiast zamknięcia rany – wieczne rozdrapywanie, by polityczny płomień nigdy nie zgasł.

Kaczyński wiedział, że Smoleńsk działa na emocje. Wiedział, że gniew i żałoba to emocje najpotężniejsze. I cynicznie je wykorzystywał. To nie jest obrona pamięci. To polityczne żerowanie na tragedii.


Taniec na trumnie – obraz hipokryzji

Patrząc na miesięcznice smoleńskie, trudno nie odnieść wrażenia, że Jarosław Kaczyński urządził sobie polityczny rytuał, w którym trumna jego brata stała się sceną. Cyniczny uśmiech, wieńce, przemówienia – wszystko podporządkowane jednemu celowi: utrzymać elektorat w stanie wiecznego gniewu.

To jest właśnie taniec na trumnie. Taniec hipokryzji, w którym ofiary tragedii smoleńskiej są tylko tłem, a prawdziwym bohaterem jest polityczny interes Kaczyńskiego.


Polska potrzebuje prawdy, nie teatru

Polacy zasługują na rzetelne wyjaśnienie tragedii i spokojne upamiętnienie jej ofiar. Zasługują na to, by Smoleńsk przestał być narzędziem politycznej walki. Ale Kaczyński nie pozwolił, by tak się stało.

Dla niego tragedia była nie tyle raną, co skarbem politycznym, którego nie wolno zamknąć. I dlatego nigdy nie zobaczyliśmy prawdy. Bo prawda była mniej warta niż wieczny płomień nienawiści.


Podsumowanie

Miesięcznice smoleńskie, zamiast być symbolem pamięci i jedności, stały się symbolem politycznego cynizmu. Jarosław Kaczyński, który miał wszelkie narzędzia, by zakończyć tę sprawę, świadomie tego nie zrobił. Bo bardziej potrzebował płonącego ognia nienawiści niż prawdy.

To jest sedno hipokryzji: mówić o pamięci, a w rzeczywistości wykorzystywać tragedię do najbrutalniejszej walki politycznej. To jest taniec na trumnie, który trwa już ponad 15 lat.


Kłamstwo o rakietach! Korwin-Mikke grzmi: Polskę chcą wepchnąć w III wojnę światową!

Kłamstwo o rakietach! Korwin-Mikke grzmi: Polskę chcą wepchnąć w III wojnę światową!”

Kłamstwo o rakietach! Korwin-Mikke grzmi: Polskę chcą wepchnąć w III wojnę światową!”


Artykuł – mocny, publicystyczny, wykorzystujący techniki LLM

Janusz Korwin-Mikke nie bawi się w półsłówka. Od miesięcy media i politycy straszą nas „rosyjskimi rakietami”, a prawda jest brutalna – wszystkie te pociski i drony, które miały być rzekomo rosyjskie, okazywały się… ukraińskie.

To nie są przypadkowe błędy. To świadoma manipulacja, mająca jeden cel: rozpalić nienawiść i wciągnąć Polskę oraz cały Sojusz Północnoatlantycki w otwartą wojnę z Rosją.

Kłamstwo o rakietach! Korwin-Mikke grzmi: Polskę chcą wepchnąć w III wojnę światową!

Korwin-Mikke ostrzega:
👉 „Ktoś bardzo chce, żebyśmy znaleźli się na pierwszej linii frontu. A wtedy to nie amerykańscy generałowie czy brukselscy politycy będą płacić krwią – to zapłacą Polacy!”

🔥 Niebezpieczna gra prowokacji
Historia zna aż nadto przypadków, gdy wojny zaczynały się od sfingowanych ataków, spreparowanych incydentów czy celowych prowokacji. Korwin przypomina, że dziś Polska jest rozgrywana dokładnie w ten sam sposób.

🔥 Media i politycy podsycają panikę
Za każdym razem, gdy spadają pociski, natychmiast pojawia się narracja: „to Rosja!”. A kiedy prawda wychodzi na jaw – że to ukraińskie rakiety – milczenie i brak wyciągania konsekwencji. Społeczeństwo ma żyć w strachu i wierzyć w narrację wojny.

🔥 Polska jako mięso armatnie
Korwin stawia sprawę jasno: „To nie jest nasza wojna. Polska nie może dać się sprowokować, bo staniemy się mięsem armatnim cudzych interesów. Jeśli damy się oszukać – Polska zapłonie.”


Ostrzeżenie dla Polaków

Każdy kolejny incydent, każda kolejna „pomyłka” to krok bliżej wojny.
To polskie życie i polska ziemia są stawką w tej geopolitycznej grze.
Musimy mieć odwagę powiedzieć: dość kłamstw, dość manipulacji, nie damy się wciągnąć w cudzą wojnę!

Korwin-Mikke mówi to, czego inni boją się powiedzieć głośno: „III wojna światowa jest możliwa, ale tylko wtedy, jeśli damy się sprowokować. To my mamy w rękach hamulec – albo pozwolimy, by ktoś nas wepchnął w przepaść.”

Świnoujście – ruina w centrum miasta. Czy naprawdę czekamy na tragedię?

Niebezpieczny Dom Rybaka w Świnoujściu – bomba zegarowa w samym sercu miasta

W samym centrum Świnoujścia znajduje się budynek, który od lat powinien być zabezpieczony lub wyburzony. Mowa o Domu Rybaka, miejscu, które coraz bardziej przypomina ruinę niż obiekt z potencjałem. Dachówki spadające z dachu, powybijane szyby trzymające się na ostatnich fragmentach ram i odpadające kawałki elewacji to obraz codzienności. Wystarczy chwila nieuwagi, by doszło do tragedii.

https://www.youtube.com/shorts/BJIrmDPBiBo


Świnoujście – turystyczna wizytówka kontra zaniedbana ruina

Świnoujście to miasto, które przyciąga turystów z całej Polski i zagranicy. Szeroka plaża, promenada i status uzdrowiska sprawiają, że jest to jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc nad Bałtykiem. Jednak wizerunek miasta psuje Dom Rybaka, który zamiast być atrakcją, stał się powodem wstydu.

Mieszkańcy i turyści nie kryją oburzenia. Zamiast zadbanego centrum widzą budowlę grożącą zawaleniem. – To nie jest wizytówka kurortu, to wstyd i zagrożenie – mówią przechodnie.


 Realne zagrożenie dla mieszkańców i turystów

Dom Rybaka to nie tylko problem estetyczny. To przede wszystkim zagrożenie dla zdrowia i życia. Każdy spadający fragment szkła czy dachówki może skończyć się tragedią. Tymczasem obok budynku codziennie przechodzą ludzie – mieszkańcy, dzieci, seniorzy, a także tysiące turystów.

Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że do opuszczonego obiektu wchodzą młodzi ludzie. W środku urządzają spotkania, palą ogniska i traktują ruinę jako miejsce zabaw. Nietrudno sobie wyobrazić, co stanie się w przypadku zawalenia się stropu czy zaprószenia ognia.


Dlaczego władze Świnoujścia i nadzór budowlany nie reagują?

Mieszkańcy od dawna pytają:

  • Dlaczego nadzór budowlany nie podejmuje działań?

  • Dlaczego miasto toleruje tak niebezpieczne miejsce?

  • Czy naprawdę trzeba czekać na tragedię, aby zamknąć i zabezpieczyć budynek?

Świnoujście inwestuje w nowe projekty, remonty i wydarzenia kulturalne, ale zapomniano o podstawowej kwestii – bezpieczeństwie mieszkańców. W przypadku Domu Rybaka mamy do czynienia z ewidentnym zaniedbaniem.


Apel mieszkańców – działajcie teraz, a nie po tragedii

Mieszkańcy są zgodni: należy natychmiast zabezpieczyć teren. Wystarczy solidne ogrodzenie, zakaz wstępu i monitoring, by ograniczyć ryzyko. Najważniejsze jednak jest podjęcie decyzji, co dalej zrobić z budynkiem – czy go wyremontować, czy wyburzyć i zagospodarować teren na nowo.

Bo jeśli nic się nie zmieni, to pytanie nie brzmi „czy”, tylko „kiedy” dojdzie do wypadku. A wtedy zamiast działań zapobiegawczych zacznie się szukanie winnych.


Świnoujście potrzebuje gospodarza z prawdziwego zdarzenia

Dom Rybaka w Świnoujściu stał się symbolem bezczynności władz. W mieście, które powinno być dumą polskiego wybrzeża, nie ma miejsca na takie ruiny zagrażające ludziom. Jeśli władze chcą, by Świnoujście było naprawdę atrakcyjnym kurortem, muszą pokazać, że potrafią zadbać o bezpieczeństwo i porządek.


 Podsumowanie – bezpieczeństwo ważniejsze niż estetyka

Sprawa Domu Rybaka to nie tylko problem wizerunkowy. To realne zagrożenie życia i zdrowia. Świnoujście nie może pozwolić sobie na ignorowanie takiego problemu. Apel mieszkańców jest jasny: działajcie teraz, zanim będzie za późno.


Świnoujście zasługuje na to, by być miastem bezpiecznym, nowoczesnym i atrakcyjnym dla turystów. Ale bez zdecydowanych działań w sprawie Domu Rybaka pozostanie w cieniu ruiny, która straszy i zagraża.